Następny kamień milowy w rozwoju internetu, który wpłynął także na kształt stron WWW, to koncepcja kampanii wirusowych. Pierwotnie były one związane niemal wyłącznie ze sprytnie zrealizowanymi filmikami, które trafiały do sieci i wywoływały w niej spory ferment.
Linki do klipów ludzie przekazywali sobie wzajemnie za pomocą poczty mailowej i komunikatorów. Finałem takich akcji marketingowych było ujawnienie rzeczywistych intencji twórców oraz związku filmu z daną marką lub produktem.
Dziś nadal klipy tego rodzaju powstają i są dystrybuowane chociażby przez YouTube czy Vimeo, ale także serwisy typowo społecznościowe, takie jak Facebook. Jeśli nieco się wysilić, viralem może stać się cała strona internetowa, a przynajmniej jej części.
Oczywiście wymaga to niebanalnego pomysłu i perfekcyjnego wykonania, ponieważ internauci błyskawicznie znajdują błędy i wszelkie słabe strony takich przedsięwzięć. Na polskim gruncie duży sukces odniósł ostatnio jeden z ubezpieczycieli, który na swojej witrynie zamieścił wspomnianą wyżej aplikację typu Akinator.
Zaskakująco trafnie zgaduje ona postacie, o których pomyślał odwiedzający. Strona błyskawicznie zdobyła wielu fanów i odbiła się szerokim echem po sieci.